Lęk z domieszką radości i ekscytacji czyli zbliża się maraton

Nie mogę uwierzyć, że to już za kilka dni spakuję torbę do której włożę moje ukochane buty biegowe, parę biegowych ciuchów, chwycę paszport i polecę do Polski na kolejny maraton. Oczywiście nie będę sama, On poleci ze mną 🙂 Normalnie to pewnie z emocji nie mogłabym już spać i układałabym strategię biegu marząc o tym, aby poprawić swój rekord życiowy. Tym razem jest inaczej… Próbuję odsunąć od siebie myśl o tym, co mnie czeka. Staram się nie myśleć o niedzieli choć wiem, że właśnie powinnam to robić. Powinnam obmyślać już strategię, być mocno skoncentrowana na jedzeniu i powinnam już mocno wierzyć, że dam radę. Powinnam ale jest inaczej… Odczuwam lęk… Po raz pierwszy w życiu czuję tak wielki respekt przed królewskim dystansem i szczerze się lękam. Od czerwca do września praktycznie nie biegałam. Wrzesień też był bardzo luźnym miesiącem. Mimo iż wiedziałam, że kość się ładnie zrosła i mogę biegać, trudno było wrócić. Poza tym miałam to zrobić bardzo powoli. Ciągle coś mnie niepokojąco bolało i nie były to piszczele, raczej łydki, stopy itd. I nie chodzi o to, że bałam się kolejnego pęknięcia kości, bo jak już wiem, te są dość słabe. Chodziło ogólnie o bieganie, o zatracenie ducha walki, o spadek kondycji o czym świadczył ciężki oddech, o te dodatkowe kg itd itd. To wszystko powoduję, że się lękam. Nie liczę na to, że pobiegnę w granicach 3:30 ale chciałabym dobiec, a już szczytem mych marzeń jest dobiegnięcie do mety przed upływem 4 godzin. Czy dam radę? Zobaczymy…

42km 195metrów to nie byle jaka przebieżka, to nie zabawa, to nie żart… Podczas tego dystansu wszystko może się zdarzyć. Dlatego nisko chylę głowę przed tym biegiem i proszę o pomoc moje Anioły. Bez Ich wsparcia mogę nie dobiec do końca.
Wiele osób twierdzi, że powinnam odpuścić ten maraton, powinnam zostać w domu i dać sobie więcej czasu. Ja jednak nie chcę tego robić. Myślę, że po wydarzeniach tego roku, nabrałam pokory i mam w sobie na tyle dystansu i szacunku, że gdy będzie trzeba, odpuszczę i zejdę z trasy. Oczywiście, nie chcę tego i oby nigdy to się nie stało.

Trzymajcie za mnie mocno kciuki i wesprzyjcie mnie swoją dobrą myślą. On też pobiegnie, Jemu też poślijcie dobre myśli, choć to silny chłop 😉

Dodaj komentarz