Dębno to niewielkie miasteczka znajdujące się w granicach województwa zachodniopomorskiego. Liczba mieszkańców tego uroczego miasteczka wynosi niecałe 14 tys. Niewiele, ale przecież nie o ilość, a jakość mieszkańców chodzi. Moje pierwsze wrażenia są mega pozytywne. Począwszy od gospodarzy, u których się zatrzymaliśmy, przez Panią Fizjoterapeutkę, która nas oklejała aż po Panie w sklepie. W świecie biegaczy krąży opinia, że owi mieszkańcy Dębna, to również najlepsi kibice w Polsce. Mam nadzieję, że po jutrzejszym wydarzeniu będę mogła podpisać się pod tymi słowami.
Dębno to również miasto, w którym odbywa się najstarszy bieg maratoński w Polsce. W tym roku odbędzie się on po raz 44-ty. Na oficjalnej stronie maratonu www.maratondebno.pl widnieje oto taki dumny opis tego biegu:
Maraton Dębno
jest najstarszym, najlepszym i jednym z najszybszych biegów maratońskich w Polsce. Średnia dziesięciu najlepszych wyników w kategorii kobiet wynosi 2:33:05, a w kategorii mężczyzn 2:11:30
Pierwszy maraton w Dębnie odbył się z okazji 1000 lecia Państwa Polskiego i było to 22 lipca 1966 r. Zorganizował go Henryk Witkowski pod nazwą „Mały Maraton o Błękitną Wstęgę Granicy Pokoju”. Dlaczego mały? Zapewne dlatego, że nie był to cały dystans maratonu ale 21,5 km. Na liście startowej biegu znalazło się wówczas zaledwie kilkanaśnie nazwisk. Jak podaje strona Dębno Maraton, z roku na rok przebywało chętnych. Zaczęto też wydłużać dystans. W roku 1969 roku bieg rozegrano po raz pierwszy na pełnym dystansie czyli 42 km i 195 metrów, a impreza nosiła wówczas nazwę „6. Międzynarodowy Maraton i Mistrzostwa Polski, Cedynia – Siekierki”. Co prawda w sieci znalazłam dwie różne daty co do pełnego dystansu, ale ufam, że rok 1969 jest tym właściwym.
Dębno nosi dumną nazwę stolicy Polskich Maratonów i w mojej opinii jest to zasłużona nazwa. Co prawda biegłam maraton tylko w Krakowie i Warszawie, ale bywałam w innych miastach i miasteczkach, gdzie takie biegi się odbywały (nie tylko w Polsce) i żadne inne miasto nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak Dębno. Ale po kolei…
Do Dębna dojechaliśmy w piątek ok 22:30 i od początku z łatwością można było dostrzec, że coś się w mieście „święci”. Powiewające flagi w brawach narodowych oraz samego Dębna zdawały się nam szeptać o wadze owego wydarzenia, na które przygotowywało się miasto. Szybko dostrzegliśmy też plac z pięknym pomnikiem orła oraz sceną. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że od 2016 roku ów plac oficjalnie nazwany jest Skwerem Maratonu. Czad! Znacie jakieś innego miasto, które posiada Skwer Maratoński? Czy nie świadczy to o tym, że maraton w Dębnie jest bardzo ważnym wydarzeniem w tym mieście?
Po szybciutkim zameldowaniu się w miejscu noclegu, pojechaliśmy do sklepu aby kupić coś do jedzenia. Wylecieliśmy z UK o godzinie 16:30 i byliśmy bardzo głodni. Wpadliśmy do sklepu tuż przed godziną 23, mając dosłownie 3 minuty na zakupy. Panie sprzedawczynie ze zrozumieniem patrzyły na nas biegających między półkami i wrzucającymi do koszyków najpotrzebniejsze rzeczy. Ufff… udało się. Potrzebowaliśmy jeszcze informacji, gdzie moglibyśmy coś jeszcze zjeść. To, że sklepy zamykane są od godzinie 23:00 to zrozumiałe. Nie zdziwiło to nas. Jednak, gdy usłyszeliśmy, że z jakimś barem, restauracją, pizzerią czy kebabem może być ciężko, przeżyliśmy szok. No jak to? Ludzie w Dębnie nie wychodzą nigdzie w piątkowy wieczór? Hmmm… a może po prostu zbytnio przyzwyczailiśmy się do reali w UK. Tak czy owak, po sprawdzeniu adresu podanego nam przez miłe Panie w sklepie, zrezygnowani wróciliśmy do auta, mijając po drodze otwarty sklep alkoholowy. Taaa… nie o takie ładowanie kalorii nam tym razem chodziło 😉 W akcie deperacji zaczepiamy ludzi w aucie obok i po chwili lądujemy na lokalnej stacji paliwowej z nadzieją na zapiekanki. Chyba nigdy zapiekanka nie smakowała mi tak bardzo jak wtedy.
Sobota…. budzi nas piękne słońce zaglądające nam w okna. Jest cudnie. Miejsce noclegowe okazuje się strzałem w 10tkę. Otaczający nas las, stawy i zaledwie kilka domów w pobliżu sprawia, że czuję się jak na wakacjach. I gdyby nie fakt, że trzeba jechać do centrum aby otejpować nogi, zastygłabym z kawą w ręku na długi czas.
Panowie zostają w lokum, a ja z Basią ruszam do Kinezis, gdzie bardzo miła Pani fachowo się nami zajmuje. Nogi oklejone więc czas na rekonesans. Miasteczko coraz bardziej nas zachwyca, a ludzie okazują się bardzo mili i serdecznie nas witają. Zaskakuje nas fakt, że w pobliżu Skweru Maratonu jest prawdziwy festyn. Dla dzieci są atrakcje typu karuzele, dmuchane zamki itd. Dla każdego stoiska z mega pysznymi goframi, kiełbaskami na które nam zabrakło czasu, oscypkami, zabawkami, pamiątkami itd itd. Szok! Prawdziwy festiwal biegowy! Wiszące wszędzie plakaty z planem na sobotę i niedzielę tylko nas w tym upewniają.

Ignorując fakt, że bita śmietana dzień przed maratonem nie jest najlepszym pomysłem, kupujemy po gofrze, które wsuwamy na scenie i zmykamy po facetów. Pakiety same się nie odbiorą przecież. Biuro zawodów mieści się w wielkiej hali sportowej OSiR. Gdy tam przybywamy jest dość pusto, zaledwie garstka Maratończyków kręci się po hali z białymi workami w ręku. Odbieramy swoje pakiety które zawierają: numer startowy, kubek (dwa wzory do wyboru), ręcznik dostępny w 5 kolorach, opakowanie probiotyków, piwo dębowskie i ulotki. Trochę czuję się rozczarowana, bo nie ma w nim proporczyka o którym tyle czytałam. Buuu… Nagle On mówi, że na stoisku obok można kupić zarówno proporczyk jak i smycz. Kupujemy. Obie z Basią na dłuższą chwilę zatrzymujemy się przy stoisku „Badania dla biegaczy” www.facebook.com/badamybiegamy. Panie nas mierzą, ważą na jakimś cudnym urządzeniu, wypełniają tabelki i podają jakieś dane. Jeden z nich najbardziej mi się podoba, wiek metaboliczny, który określono u mnie na 23 lata 🙂 To o 16 lat mniej niż wskazuje moja metryka hehe.
Expo w Dębnie jest małe, ale można wygrzebać coś ciekawego. On kupuje sobie super pas biegowy firmy Camelbak na stoisku Run Expert , potem dobiera czapeczkę firmy Buff. Ja z radością kupuję zestaw książek Jerzego Skarżyńskiego, które obiecuję sobie dobrze wykorzystać. Obie oczywiście mają dedykację.
Po wizycie w biurze zawodów dołączamy do mieszkańców Dębna i kibicujemy dzieciom i młodzieży przybyłym z różnych szkół i miast, rywalizującym na różnych dystansach biegowych. Idziemy też na najlepsze lody w mieście.
Kolejnym ważnym dla mnie punktem dnia jest Msza Święta w intencji Maratończyków. Kościół jest pełen, a ja patrząc na tych młodych i wysportowanych ludzi zastanawiam się, co ja tutaj robię. W trakcie mszy przychodzi refleksja, że będzie dobrze, że dam radę bo będę miała, wszyscy będziemy mieli wsparcie Wielkiego Polaka św. Jana Pawła II. Jutro bowiem będzie 12 rocznica jak odszedł do Domu Pana. Moje serce się raduje.
Pasta Party rozdrażnia nam tylko żołądki więc ruszamy w poszukiwaniu pizzy. W sumie to wiemy, gdzie jest ów lokal bo wczoraj tam byliśmy. Panowie biorą pizzę, ja zaś pyszny makaron. Kolejne zakupy i czas do domku.
Czas na odpoczynek… Nawet nie wyciągam ubrań na następny dzień, nie przygotowuję kompletnie nic. Nastawiam tylko budzik, podłączam do ładowarki zegarek i się kładę. Jestem tak zmęczona, że prawie natychmiast zasypiam i śpię tak do rana…
CENNE UWAGI:
– Sklepy w Dębnie są otwarte max do godziny 23:00 (wiem tylko o dwóch takich)
– Po godzinie 22:00 jedynym miejscem serwującym jakiś posiłek jest stacja paliwowa
– Nocleg najlepiej rezerwować z bardzo dużym wyprzedzeniem. Wiele osób nocuje w salach gimnastycznych, albo w okolicy nawet 50km od Dębna. Dla tych, którzy nie mają auta z Kostrzyna jeździ bezpłatny autobus, który zawiezie Was po odbiór pakietów, potem odstawi Was do Kostrzyna. Zaś w dzień maratonu zapewni Wam transport w obie strony.
– Maraton zaczyna się o godzinie 11:00
Dobra robota!
PolubieniePolubienie
🙂
PolubieniePolubienie